Nasza wolontariuszka Kasia przebywająca na projekcie „Officina Moon Amour” w organizacji Comune di Prato, w Prato w Toskanii dzieli się swoimi wrażeniami. Zapraszamy do zapoznania się z jej doświadczaniami.

Po 4 miesiącach pobytu we Włoszech jestem w końcu gotowa, żeby opowiedzieć innym o moim projekcie EVS!

Allora (wł. więc..)
Mój wolontariat to projekt długoterminowy – ośmiomiesięczny – w toskańskim mieście Prato.
To drugie, zaraz po Florencji, największe miasto Toskanii jest słynne przede wszystkim z tekstyliów.
Od setek lat ekonomia była tu oparta na produkcji materiałów, potem słynni włoscy projektanci realizowali tu swoje projekty, teraz z powodu napływu ludności z Chin większość fabryk już do Włochów nie należy, ale historia jest nadal żywa i można ją bardzo dobrze poznać w pięknym Muzeum Tekstyliów w Prato.

Miasto jest otoczone pasmem gór Calvana i płynie przez nie rzeka Bisenzio. Wędkowanie, czy wypas owiec to nic niezwykłego w tym rejonie, a wszystko w scenerii gajów oliwnych pokrywających wzgórza Prato.

Miasto jest bardzo różnorodne. Mamy tu otoczone historycznymi murami centrum miasta pełne luksusowych butików, stylowych kawiarni, z pięknymi pałacami: Palazzo Pretorio z XIII wieku, w którym aktualnie mieści się muzeum (było mi tam dane po raz pierwszy w życiu zobaczyć oryginalnego Caravaggio), Palazzo Datini z XIV wieku z ogrodem botanicznym i Palazzo degli Alberti posiadającym dużą kolekcję sztuki m.in. znów Caravaggio (tak, tu we Włoszech wielką sztukę spotyka się co krok..).
Mamy piękny zamek Castello dell’Imperatore z XIII wieku oraz wiele kościołów, z których najciekawsza jest Bazylika Santa Maria delle Carceri. Jej powstanie według legendy zostało zainspirowane wydarzeniem, kiedy dziecko zobaczyło poruszające się postaci na obrazie Madonna z Dzieciątkiem namalowanym na ścianach publicznego więzienia.

Nieco dalej za historycznymi murami zaczyna się inny świat. Współczesny, z supermarketami, korkami ulicznymi i co najciekawsze.. z chińską dzielnicą! W Prato w latach dziewięćdziesiątych zaczęli się osiedlać Chińczycy.
Warto wiedzieć, ze w Italii z roku na rok ta mniejszość się rozrasta, teraz największe Chinatown jest w Milanie, a zaraz po nim właśnie w Prato. Nigdy nie zapomnę, gdy pierwszy raz spacerowałam po tych włoskich ulicach pełnych chińskich sklepów, chińskich restauracji, a nawet biur podróży, czy salonów mody ślubnej. Nikt tu nie mówi po włosku, nikt tu jak Włoch nie wygląda. To są małe Chiny w centrum Toskanii!

Ogromną zaletą lokalizacji mojego projektu jest fakt, ze wszędzie mam blisko! Do Florencji 20 minut pociągiem, do Bolonii godzina, nad morze 1,5 godziny, do Rzymu i Wenecji 3 godziny. I chociaż dla Włochów nawet 1,5 godziny to jest za długo (tak, moi znajomi z Prato bardzo rzadko jeżdżą nad morze, bo jest za daleko..)… dla mnie to spełnione marzenie – złapać jeden pociąg i za chwilę być w jednym z tych pięknych włoskich miast.

Ale dość o Prato..

Realizuję mój projekt razem z dwoma innymi wolontariuszami, jest to Ksenia z Rosji i Csaba z Wegier. Pracujemy w Officina Giovani, która jest Filią Młodzieżową w Comune di Prato (Urząd Miasta). Officina Giovani zajmuje się organizowaniem koncertów, spektakli teatralnych, warsztatów, laboratoriów dla młodzieży, czyli w skrócie polityką kulturalną miasta obejmującą młodych ludzi.
W zeszłym roku organizowane były konkursy dla młodych kapel, w tym roku zapraszani są znani włoscy artyści alternatywni.

Moim zadaniem w Officina Giovani jest pomoc w organizacji laboratorium filmowego. Są to nieformalne zajęcia z profesjonalnymi filmowcami przy współtworzeniu serialu internetowego. Młodzież zaczyna od napisania scenariusza, a następnie w całości realizuje projekt filmowy przy pomocy nauczycieli.
Oprócz tego sama realizuję także swoje laboratorium – jest to CineChat, dyskusyjny klub filmowy w języku angielskim. Skupiam się na kinie, bo jestem studentką Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (aktualnie na urlopie dziekańskim).

Naszym wspólnym zadaniem jest realizacja video promującego laboratoria dla młodzieży w naszej organizacji (są to oprócz filmowego, także laboratoria związane z tańcem, sztuką współczesną, zakładaniem własnej kapeli rockowej), a także promo dla Officina Giovani.

Ksenia prowadzi laboratorium kulinarne, gdzie gotujemy rosyjskie potrawy i gdzie Włosi przygotowują tradycyjne włoskie jedzenie, co jest nie tylko wspaniałą możliwością, żeby się najeść, ale także żeby uczyć się sztuki kulinarnej od mistrzów!

W praktyce z pracą dla organizacji bywa różnie. Jestem właściwie zadowolona w 100% tylko z własnego laboratorium, które kształtuję na swoich zasadach i to tez polecam przyszłym wolontariuszom EVS – warto się skupić na swoich działaniach!
Ja trafiłam na sympatycznych ludzi, niestety nie mówiących po angielsku. Mój kurs włoskiego jest we wspomnianej przeze mnie wcześniej chińskiej dzielnicy, gdzie łatwiej jest mi się nauczyć chińskiego, niż włoskiego..

Tak.. jest wiele przeciwności, nie tylko w pracy, ale także we wspólnym życiu z innymi wolontariuszami. My mieszkamy razem w hotelu, mamy własne pokoje, ale nie raz już toczyliśmy zacięte boje o ważne i mniej ważne sprawy. Czasem były to różnice zdania, a czasem różnice kulturowe.

EVS to nieformalna szkoła życia. Jedyna taka możliwość, żeby nauczyć się żyć w innym kraju, organizować tam swój czas i swoje życie, sprawdzić siebie w zupełnie nowym środowisku. Dla mnie to bieg przez przeszkody, który wygrywam już w połowie mojego pobytu. Przyjaźnie, niezwykle piękne zwiedzone miejsca, pyszne wino i włoskie jedzenie! To wszystko stało się teraz częścią mnie i mojego bagażu doświadczeń.

Bardzo fajnym momentem na EVSie są szkolenia – Arrival Training i Mid-term Training. Za mną dopiero ten pierwszy, tygodniowy czas w Rimini. Bardzo intensywna nauka rozwiązywania konfliktów, współpracy, języka włoskiego, ale przede wszystkim niepowtarzalna możliwość poznania ludzi z całego świata!
Współdzielenie pokoju z dziewczyną z Nepalu, czy jedzenie śniadania z chłopakiem z Bali, gdzie indziej byłoby to możliwe? Do tego możliwość porozmawiania przy cappuccino z innymi Polakami na wolontariacie we Włoszech.
Te treningi to tez świetnie przygotowany czas na małe podsumowania i wyciąganie wniosków, dzięki któremu już wiem, że to co wyniosę ze swojego projektu to nie punkt do CV, a ogromne doświadczenie życiowe.

Dodam na koniec, że wolontariusze EVS często są bardzo ciepło traktowani przez lokalnych mieszkańców. Trochę to egzotyczne i trochę dziwne, że ekipa ludzi z innych krajów przyjechała do Prato, żeby żyć tak jak my. To my im pokażemy jak się żyje! I tu się zaczyna „a jadłaś już biscotti di prato? a piłaś juz wino Chianti?” 🙂

Dla zainteresowanych
pod linkiem http://katwaver.tumblr.com/
można zobaczyć moje migawki z Włoch.

Ciao tutti!

Kasia

erasmus+logo małe